Czego za sprzedawców internetowych nie zrobi platforma do tworzenia sklepu? – Nie zrobimy analizy rynku, nie potraktujemy sklepu internetowego jako inwestycji. Pomożemy natomiast jak najlepiej obsłużyć cały proces później – powiedział nam Krzysztof Krawczyk, współtwórca Shopera.
Jeszcze kilkanaście lat temu, żeby założyć sklep internetowy, trzeba było kupić pudełkową wersję oprogramowania, które po zainstalowaniu pozwalało stworzyć sklep. Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Jak wyglądało ostatnie 15 lat w polskiej branży e-commerce? O to zapytaliśmy współzałożyciela jednej z najpopularniejszych platform sklepowych w Polsce.
Co sprzedawał właściciel pierwszego zarejestrowanego sklepu Shoper?
Krzysztof Krawczyk, CEO Shoper: Właścicielem pierwszego sklepu był, z tego co pamiętam, licealista sprzedający książki. Zachęcał do zakupów poprzez mniej więcej taki slogan: oszczędzaj czas, kupując książki przez internet. A był rok 2005, po podręczniki czy romanse chodziło się wtedy najczęściej do pobliskiej księgarni.
Jak potoczyła się dalsza historia tego sklepu?
Odpowiedziałem po części na to pytanie powyżej – 15 lat temu najpopularniejsze były jeszcze zakupy w księgarniach. Książki trzeba było przed zakupem dotknąć, obejrzeć. Po jakimś czasie wspomniany sklep został niestety zamknięty, bo sprzedawał niewiele.
Potrafisz określić, jakiego rodzaju otwierano wówczas sklepy internetowe? Najczęściej sprzedawano odzież, książki czy elektronikę?
Sprzedawało się chętnie i odzież, i sprzęt elektroniczny. Popularne były sklepy z upominkami i artykułami dziecięcymi. Duże znaczenie miała wtedy obsługa pozakupowa – w tym sensie, że myśląc o nowym sklepie w internecie najlepiej wielu sprzedawców kierowało się przeświadczeniem, by wysyłka kupionego towaru, najczęściej pocztą, nie nastręczała wielu trudności. Sprzedawcy dopiero uczyli się obsługi nowego e-klienta, tak jak klienci uczyli się dopiero robić w małych i średnich sklepach e-zakupy.
W pierwszych latach sprzedawaliście licencję na Shopera. Ile udało się ich sprzedać w pierwszym roku?
W pierwszym roku kilkadziesiąt. Zaczynaliśmy od pudełkowej wersji oprogramowania – klient kupował płytę, instrukcję oraz otrzymywał kontakt do wsparcia informatycznego firmy. Taki model dystrybucji był jednak skomplikowany zarówno dla nas, jak i dla klientów. Dlatego poszliśmy w rozwiązanie SaaS, czyli oprogramowania na wynajem.
Z czego Waszym zdaniem wynikała wysokość tej sprzedaży?
Ówczesny klient miał już wiedzę z zakresu IT, miał odpowiednie umiejętności, by poradzić sobie z techniczną stroną prowadzonego biznesu. Na rynku dostępne były rozwiązania open source, były też rozwiązania dedykowane, ale zbyt kosztowne dla przeciętnego sprzedającego, który najczęściej wybierał wtedy serwis aukcyjny Allegro.
Dlatego Shoper jako SaaS miał przyciągać przede wszystkim dostępnością. Chcieliśmy sprzedawać sklepy internetowe, które zaspokoją podstawowe potrzeby sprzedawcy, a jednocześnie nie wyczyszczą mu kieszeni.
Jak od tego czasu zmienił się panel sterowania dla klienta Shopera?
Nie tylko panel, który dzisiaj projektujemy według najlepszej sztuki UI i UX, a o czym w 2005 roku mało kto u nas słyszał. Od tamtej pory zmieniło się niemal wszystko. W 2005 r. i Shoper, i rynek e-commerce, wyglądał zupełnie inaczej. Dominowały wówczas oprogramowania pudełkowe, bardzo proste, lokalne, albo zaadaptowane do polskich realiów i bez żadnego supportu.
Wprowadzając na rynek markę Shoper chcieliśmy tę lukę wypełnić i zaproponować sprzedawcom polski, ale niedrogi soft, z którym też nie byliby po zakupie osamotnieni. Od początku chcieliśmy ich wspierać w otwieraniu i rozwijaniu własnych sklepów online, kładliśmy duży nacisk na obsługę klienta. Początki były jednak trudne.
Jak wyglądało Wasze podejście do e-commerce? Na czym opieraliście wówczas swój model biznesowy?
Pierwszy model był… do zmiany. W 2008 roku liczba sprzedanych licencji Shopera przekroczyła 2 tysiące, ale to wciąż była firma mocno „garażowa”. Dopiero rok wcześniej, w 2007, zatrudniliśmy dodatkową osobę do obsługi klientów, wcześniej wszystko robiliśmy razem z moim bratem, Rafałem. Wiele jeszcze rzeczy było do usprawnienia i zmiany.
Skąd pozyskiwaliście dane o swoich potencjalnych klientach?
Na początku nie pozyskiwaliśmy. Bazowaliśmy na własnym doświadczeniu. Prowadziliśmy z bratem wcześniej firmę z branży ISP, której działalność chcieliśmy rozszerzyć o sklep internetowy, który miał oferować radiowy sprzęt sieciowy oraz komputerowy. Okazało się, że na rynku nie było gotowych rozwiązań umożliwiających otwarcie takiego e-biznesu. Pomagając więc sobie, chcieliśmy też pomagać innym przedsiębiorcom, wchodzącym na rynek e-commerce.
W jaki sposób 15 lat temu dokonywano płatności za zakupy?
Najczęściej gotówką przy odbiorze. W 2005 roku do zakupów przez internet trzeba było zachęcać poprzez zapewnienie bezpieczeństwa transakcji i dostawy towaru – klienci woleli płacić widząc dopiero towar w rękach listonosza. Na Zachodzie transakcje bezgotówkowe przy zakupach online stanowiły blisko 90%, u nas nie więcej niż 30%.
Jak zmieniało się to na przestrzeni lat?
Bardzo. Wydaliśmy niedawno raport o płatnościach w sklepach internetowych Shoper, w którym podsumowaliśmy tylko pięć ostatnich lat działania naszych wewnętrznych Shoper Płatności, a i tak zmiany z tego okresu były bardzo widoczne. Kiedyś płacono głównie gotówką, przy odbiorze, i przelewem tradycyjnym, ale dziś standardem w sklepach internetowych są już nawet nie szybkie przelewy i obsługa kart płatniczych, ale te najnowsze systemy: BLiK oraz Google Pay.
Nowoczesnych płatności nie boją się zarówno sprzedający, jak i kupujący, którzy sami oczekują coraz to wygodniejszych rozwiązań, mogących zastąpić płatność kartą czy przelewem.
Dziś mamy także brokerów kurierów, dzięki temu wiele możliwości dostarczenia przesyłki do klienta. Jak wyglądało to 15, 10 i 5 lat temu?
Brokerzy pojawiali się na rynku mniej więcej wtedy, kiedy i my zaczynaliśmy. Na samym początku mieliśmy partnerstwo i integracje z Apaczką, bardzo popularna była wtedy Poczta Polska. W 2015 roku ponad 42% naszych sklepów udostępniało tylko jeden sposób dostawy, ledwie w 16% można było już wybierać spośród trzech – z czasem tych drugich było coraz więcej, bo wraz z rosnącymi potrzebami kupujących i upowszechnianiem szybkich przesyłek, zmieniali się też dostawcy i ich podejście do rynku.
Jeszcze pięć lat temu Paczkomaty InPost były mniej popularne niż wysyłka towaru zwykłym listem Poczty Polskiej, dziś trudno sobie wyobrazić nowo otwarty sklep internetowy bez możliwości wysyłki do paczkomatu.
Pamiętasz, jakieś kluczowe zmiany, przełomowe momenty na rynku e-commerce w Polsce?
Pierwszym było wejście technologii RWD – Responsive Web Design – czyli automatycznego dostosowywania się strony internetowej do urządzenia, na którym jest wyświetlana. Dzięki niej sklepy internetowe mogły śmielej korzystać z możliwości jakie dają urządzenia mobilne, a zakupy przestały być tylko zarezerwowane dla użytkowników komputerów stacjonarnych.
Dzisiaj sklep źle wyświetlający się na smartfonie czy tablecie to odstępstwo od rynkowej normy. Druga zmiana – to upowszechnienie szybkich i bezgotówkowych płatności, o których wspominałem wcześniej. Wprowadzenie do sklepów BLiK czy Google Pay niesamowicie ułatwiło robienie zakupów online.
Dziś profil właściciela sklepu internetowego wygląda inaczej? Kto zazwyczaj otwiera sklep internetowy?
Zmieniło się przede wszystkim to, że profili właściciela sklepu jest znacznie więcej niż 15 lat temu. Wtedy, jak wspominałem, sklepy zakładali ci, którzy potrafili coś z IT, dziś wiedza techniczna nie jest już tak potrzebna. Sklep internetowy Shoper może otworzyć osoba, która nie ma pojęcia, czym jest HTML, czym zajmuje się programista. Może być małym, średnim albo dużym przedsiębiorcą. Ba, może nawet nie mieć firmy.
Dostaje oprogramowanie, które zawiera wszystkie niezbędne narzędzia i integracje do uruchomienia sprzedaży w internecie i… sprzedaje. Rzecz – co teraz, z perspektywy czasu zabawne – nie do pomyślenia w 2005 roku.
Jakich problemów, wyzwań nie rozwiąże Shoper? Z czym zmagają się dzisiejsi sprzedawcy internetowi?
Tych samych, z którymi mierzyli się i w 2005 roku – nie zrobimy za nich analizy rynku, nie potraktujemy sklepu internetowego jako inwestycji. Pomożemy natomiast jak najlepiej obsłużyć cały proces później. Dziś decydując się na własny sklep internetowy nie trzeba kupować softu w jednym miejscu, wsparcia SEO gdzie indziej – jako Shoper na przykład oferujemy naszym sklepom usługi pozycjonowania czy obsługi kampanii reklamowych w Google. Chcemy im maksymalnie uprościć prowadzenie własnego biznesu. To bowiem, z czym dzisiaj sprzedawcy mogą mieć największy problem, to na pewno zadowalająca ilość czasu.
Z Twojej perspektywy dzisiaj jest łatwiej osiągnąć sukces swoim sklepem internetowym niż 15 lat temu?
Zdecydowanie. Pozwalają na to dużo większe możliwości, zarówno oprogramowania, jak i rynku, który jest otwarty na sprzedaż online. W 2005 roku patrzono na małe sklepy internetowe jeszcze nieufnie, dzisiaj cieszą się nie tylko zaufaniem, ale i uznaniem. Taką markę może prowadzić każdy, kto tylko znajdzie niszę, a następnie poświęci temu serce i czas.
Krzysztof Krawczyk. CEO Dreamcommerce, czyli firmy, która jest dostawcą oprogramowania gotowych sklepów internetowych Shoper. Markę założył, w 2005 roku, wraz ze swoim bratem, Rafałem, i dziś może się pochwalić ponad 15 tys. sklepów online pracujących na ich sofcie. Z oprogramowania Shoper korzystają zarówno małe, średnie, jak i duże e-biznesy, którym dedykowana jest usługa Premium.