Wiele historii o sklepach w sieci skupia się na założycielu i jego pomyśle na biznes. Zupełnie jakby oryginalność i przebojowość wystarczyły, by osiągnąć sukces sprzedażowy. Zwykle jednak stoi za nim szereg mało medialnych działań, głównie praca z narzędziami pomagającymi zdobyć klientów. Wśród nich kluczowe znaczenie okazują się mieć te najmniej spektakularne.

Dagmara Rogowska. Team Leader w Dziale Shoper Kampanie. Nie tylko koordynuje pracę zespołu, ale też razem z nim dba o edukację klientów w zakresie kampanii Google Shopping i Facebook Ads. Czuwa nad przebiegiem reklam i ma realny wpływ na rozwój e-sklepów. Doskonale wie, że długotrwała i oparta na przyjacielskich relacjach praca z klientem, daje nawet niewielkiemu sklepowi szansę na odniesienie sukcesu sprzedażowego. Prywatnie natomiast maluje wyjątkowe obrazy, a zafascynowana kuchnią i kulturą Włoch rozpoczęła naukę tego języka!
Reklamy Google nie mają tak dobrej prasy jak promocja w mediach społecznościowych, współpraca z influencerami czy wystawianie towarów na aukcjach. Te wszystkie kanały promowania e-sklepu są właściwie odbiciem podobnych działań w tradycyjnym handlu, a zasadę ich działania można łatwo zrozumieć.
Google Ads są bardziej związane z logiką internetu i wydają się bardziej sztuczką technologiczną niż kanałem komunikacji. Do skorzystania z nich pomaga zrozumienie, że w sieci kupuje się nieco inaczej niż w tradycyjnym sklepie, dlatego inne mechanizmy okazują się skuteczne w dotarciu do osób, które mogą zostać naszymi klientami.
Przede wszystkim w internecie dużo rzadziej niż na tradycyjnych zakupach udajemy się do konkretnego sklepu, aby przejrzeć jego ofertę z nadzieją, że może któraś para butów wpadnie nam w oko. W sieci “myślimy produktem”. Nie szukamy sklepu obuwniczego, a konkretnej marki, koloru czy modelu – nieistotne w jakim sklepie jest dostępna; ważniejsze, by cena i warunki dostawy były atrakcyjne. Dowodzą tego statystyki z kilkunastu tysięcy sklepów działających na platformie Shoper.
Tylko co dziesiąta wizyta klienta odbywa się w “klasyczny” sposób przez wpisanie do przeglądarki adresu strony sklepu. Większość wejść pochodzi z wyszukiwarki Google – 33 proc. stanowią wejścia przez organiczne wyniki wyszukiwania, a 30 proc. przez wyniki płatne. Pokazuje to, że korzystanie z Google Ads pozwala dotrzeć do dokładnie tych ludzi, którzy są w danym momencie zainteresowani produktem z naszej oferty.
Dlaczego warto reklamować sklep w Google Ads?
Intuicja nie do końca słusznie podpowiada, że walcząc o lepszą widoczność sklepu w wyszukiwarce najlepiej zainwestować głównie w SEO, bo wyniki organiczne są dla użytkowników “prawdziwe” i przez to bardziej wiarygodne. Badanie prowadzone w USA przez firmę WordStream pokazują, że w przypadku wyszukiwań, za którymi stoi zamiar dokonania zakupu w sieci, płatne linki są dla potencjalnych klientów równie wartościowe. Aż 64,6 proc. internautów przyznało, że robiąc zakupy w sieci, klika w propozycje produktów podsuwane przez Google Ads.
Tak więc zarówno poprawianie widoczności sklepu w wynikach organicznych Google, jak i korzystanie z sekcji opłaconej mają sens. Ta druga opcja ma jednak istotną przewagę – pojawienie się w wyszukiwarce nie wymaga tyle czasu. Pozycjonowanie to zadanie na przynajmniej kilka miesięcy i w zasadzie nigdy nie da się być w stu procentach pewnym, kiedy działania przyniosą zamierzony efekt. Płatne kampanie działają praktycznie od razu. Można wręcz wykupić kampanię tylko na sezon, gdy popyt na dane produkty błyskawicznie rośnie (np. na zestawy do grillowania na wiosnę czy artykuły szkolne przed 1 września).
Warto też uświadomić sobie kolejną różnicę w naszych zwyczajach zakupowych w sieci i poza nią. W internecie sama transakcja zajmuje relatywnie niewiele czasu (średnio nieco ponad kwadrans), ale zanim do niej dojdzie, potencjalny klient może nawet przez kilkanaście dni zaglądać do różnych e-sklepów, porównując ceny, parametry produktów i warunki zakupu. To wymarzony moment, by dotrzeć do niego z własną ofertą i w tym celu stosuje się właśnie remarketing, czyli powtarzanie przekazu reklamowego osobom, które już odwiedziły nasz sklep.
Google prezentuje go już nie w wynikach wyszukiwania, a na w serwisach internetowych, które na co dzień oglądają czy na filmach w portalu YouTube – za pomocą banerów korzystających z technologii Google Ads. Jest to możliwe za sprawą zapisywanych przez przeglądarkę internetową plików cookies, dzięki którym gigant wie, że odwiedzili nasz sklep, a także, jakie produkty oglądali. Dzięki temu nie trzeba przypominać im o samym sklepie a o konkretnym laptopie, sukience czy książce, którą zostawili w koszyku, lub prawie do niego włożyli. Taka reklama okazuje się skuteczniejsza.
To łatwiejsze niż myślisz
W analogowym świecie każdemu, kto angażuje się w działania reklamowe, towarzyszy obawa, że stworzy kreację, wykupi miejsce w mediach uruchomi kampanię, a ona nie przekona grupy docelowej. Innymi słowy, reklamowy budżet zostanie zmarnowany. Google Ads znów działa według innej logiki. Reklamy wyświetlają się za darmo, a sprzedawca płaci dopiero, gdy ktoś w nie kliknie. Można więc oszacować, jaki przyniosą zysk.
Narzędzie, które dostaje do ręki sprzedawca, pozwala mu również stopniowo zwiększać skuteczność kampanii, umożliwiając śledzenie na bieżąco ich efektów, wprowadzanie zmian np. gdy okaże się, że niewłaściwie dobrano słowa kluczowe. Przy całym swoim zaawansowaniu Google Ads okazują się bowiem łatwe w konfiguracji. Sprzedawcy, którzy uruchamiają je za pośrednictwem usługi Shoper Kampanie, mogą liczyć na merytoryczne wskazówki od konsultantów i wsparcie na wszystkich etapach jej działania.
Jaką wprawę można zatem osiągnąć stosując narzędzia Google Ads? Za przykład niech posłużą ostatnie sukcesy właścicieli sklepów Shoper. Jednemu z nich, oferującemu odzież damską, zainwestowane przez miesiąc środki 1944 zł przyniosły przychody rzędu 68 200 zł. W innym sklepie, tym razem w branży Dom i Ogród, wydatek na reklamę w wysokości 2 487 zł zaowocował przychodem w wysokości 73 877 zł.
Z kolei mniejszy sklep z tego samego sektora przez ostatni miesiąc wydał na kampanię 488 zł, uzyskując dzięki temu przychody 5 092 zł. A zatem, choć link w wyszukiwarce nie robi może tak dużego wrażenia jak ładnie zmontowany spot promocyjny, to efekty jego umieszczenia już owszem. Koniec końców, to one właśnie decydują o sukcesie sprzedażowym.
Google Shopping (PLA) to co prawda tylko reklama, która pokazuje zdjęcie produktu, jego nazwę, cenę oraz nazwę sklepu. I wszystkie informacje zapisane są w product feedzie, z którego Google odczytuje wszystkie niezbędne informacje. Ale product feed do zestaw danych ze sklepu, na który też masz wpływ i możesz kontrolować, co się w nim znajdzie. Na pewno ładne, duże i czytelne zdjęcie oraz zwięzła i konkretna nazwa produktu to te z elementów, o które są widoczne gołym okiem o które trzeba zadbać.
Inną ważną, niewidoczną dla oglądającego kwestią, jest chociażby EAN, czyli kod produktu, za pomocą którego użytkownicy też mogą szukać konkretnych produktów. Należy więc pamiętać, by w przypadku Google Ads podawać maksymalnie dużo informacji o produkcie.
Jak mierzyć efekty naszej kampanii?
Pomoże w tym darmowy i prosty w konfiguracji Google Analytics. Używając kilku podstawowych raportów możemy zmierzyć kondycję naszego sklepu czy prowadzonych przez nas działań. Po pierwsze: moduł e-commerce i raporty dot. skuteczności sprzedaży lub skuteczności produktu w powiązaniu z kanałem lub źródłem ruchu dadzą nam odpowiedź, w którym kanale sprzedają się nasze produkty albo skąd pochodzą całe zamówienia.
Wzbogacony moduł e-commerce pozwala też na identyfikację ID zamówienia. To raport „kasowy”. Podejście do kampanii możemy mieć jednak też inne i sprawdzać chociażby ruch pochodzący z konkretnego kanału, dzieląc go na nowych lub powracających użytkowników, sprawdzając urządzenia, z których jest odwiedzany nasz sklep lub segmentując go w inny, wybrany przez siebie, sposób.
W reklamie często używa się czegoś takiego jak ROAS (return on ad spend), czyli mówiąc wprost: zwrotów z wydatków na reklamę. Liczy się go dzieląc wartość zakupów przez koszt. Jeżeli z zamówień z danego kanału uzyskamy 5000 zł przychodu, a wydamy 700 zł to ROAS wyniesie 7,14 (lub wyrażony procentowo 714%). Oznacza to, że jedna złotówka zainwestowana w reklamę daje nam 7,14 zł zwrotu.
Oczywiście reklama i jej powodzenie to suma bardzo wielu mały elementów. ROAS to efekt. Przed nim obserwujmy, gdzie trafiają użytkownicy. Jeżeli robią to często (co odczytasz z Google Analytics) na konkretne produkty lub kategorie, ale nie ma z tego sprzedaży w dłuższej perspektywie, musisz się przyjrzeć konkretnym przypadkom. Może to kwestia ceny, może kosztów dostawy, a może zdjęcie sprzedawanego towaru jest nieatrakcyjne i powoduje wyjścia klientów?
To z kolei zmierzysz za pomocą Bounce Rate’a, czyli wskaźnika odrzuceń. Google Analytics daje masę możliwości, segmentowania, tworzenia swoich miar. Na początku zacznij od podstaw i zgłębiaj wiedzę na temat tego narzędzia. Pierwsze przydatne informacje znajdziesz już na stronie Google.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.