Wierzymy w siłę społeczności, czyli w to, że polscy właściciele sklepów internetowych potrafią dzielić się wiedzą. Dlatego zaprosiliśmy dziesięciu twórców sklepów, by opowiedzieli nam, co wprowadzili zdecydowanie zbyt późno. Dzięki ich radom stworzyliśmy pewnego rodzaju poradnik dla początkującego sprzedawcy. Mamy nadzieję, że nie tylko Ci, którzy dopiero zaczynają, skorzystają z rad zawartych w wypowiedziach bohaterów artykułu.
1. Za późno stałem się twarzą firmy
Zdecydowanie za późno rozpocząłem intensywne działania na Instagramie. Myślałem, że ładnie wykadrowane i obrobione zdjęcia załatwią sprawę. Nic bardziej mylnego. Od momentu kiedy przestałem chować się za logo Mitte i stałem się twarzą firmy obroty mocno poszybowały w górę. Przestałem bać się live, czy spontanicznych stories. Wszystko to robię pod nowym, bardzo ludzkim nickname: pan od kawy.
Polecam właścicielom biznesów, aby wzięli sprawy w swoje ręce i więcej się pokazywali, na wybranej przez nich platformie. Ja zdecydowałem się na instagram. 30 dni temu konwersja była na poziomie 0,5%, a obecnie sięga 2,5%, co uważam za spory sukces – Marcin Potkański, właściciel sklepu Mittecafe.pl.
2. Za późno zaczęłam prowadzić bloga
Uruchomienie sklepu zajęło mi sporo czasu. Wprowadzanie produktów, opisów, zmiana wyglądu. Tak bardzo skupiłam się na tym, że zupełnie nie pomyślałam o prowadzeniu bloga, a przecież to podstawowy sposób, aby zdobyć zaufanie klientów. Gdzie, jak nie na blogu, odpowiemy na nurtujące ich pytania, damy inspirację czy podzielimy się świetnymi pomysłami, które siedzą nam w głowie? Także stopniowo zaczęłam pisać.
Zrobiłam sobie listę tematów, które chciałabym poruszyć. Gdy tylko nowy pomysł przyjdzie mi do głowy, od razu go dopisuję. Staram się wsłuchiwać także w potrzeby klientów, bo to oni tak naprawdę mają na tym skorzystać. Przy okazji korzystam także ja – klienci chętniej kupują, zainspirowani pomysłami, a dodatkowo strona pozycjonuje się na nowe frazy. Dlatego staram się znaleźć co najmniej jeden dzień na dwa tygodnie, żeby napisać artykuł na bloga.
W trakcie wyboru tematu artykułu, wykorzystuję narzędzia podpowiadające mi, jakie hasła są najczęściej wyszukiwane. Dzięki temu mogę odpowiednio dopasować tytuł czy śródtytuły, a czytelnicy łatwiej znajdą to, czego szukają. Jest to bardzo ważny element pisania bloga, gdyż właśnie dzięki temu mogę być wyżej w wyszukiwarce i dotrzeć do większego grona osób, które dokładnie tego szukają. W artykułach blogowych oczywiście odnoszę się również do produktów, które mam w sklepie. Dzięki czemu, jeżeli ktoś jest zainteresowany tematyką, nie musi szukać danego produktu, tylko ma go na wyciągnięcie ręki. Wiem także, że faktyczne efekty moich zmagań blogowych dopiero przyjdą, gdyż ich pozycjonowanie musi trochę potrwać. Ale warto poczekać – Dominika Witkowska, właścicielka sklepu Mojeparty.pl.
3. Za późno urealniłam zakładkę „O nas”
Budowanie fajnej społeczności wokół biznesu tylko w internecie, gdy nie posiada się sklepu stacjonarnego, to nie lada wyzwanie… Od początku
chciałyśmy komunikować, że nie tylko prowadzimy sklep internetowy, ale działamy również charytatywnie. Jeszcze przed otwarciem sklepu miałyśmy – tak nam się wtedy wydawało – miliony pomysłów na posty w social mediach, które miały nam pomóc zbudować aktywną społeczność.
I tak z dnia na dzień dodawałyśmy coraz to więcej postów, z których kilka lajków było, ale nic poza tym. Klienci nas nie pokochali, na co liczyłyśmy… Co w sklepie yabooshko.pl wprowadziłyśmy zdecydowanie za późno?
Kluczem do zbudowania aktywnej społeczności, co po prostu przełożyło się na wzrost zamówień kosmetyków i innych, naturalnych produktów, było dodanie zakładki „O NAS”. W zakładce dodałyśmy nasze osobiste zdjęcia wraz z nieco prywatnym opisem. To spowodowało falę dobrych reakcji, bo wreszcie klientki mogły nas zobaczyć i postawić się na naszym miejscu.
Opowiadamy o tym, jakie są nasze powody korzystania z ekologicznych
produktów i naturalnych kosmetyków, dzięki czemu Klientki mogą wejść w nasze buty i przekonać się do naszych produktów. Wiemy doskonale, że nie każdy klient klika w sklepach internetowych w podstronę „O NAS”.
Niektórzy zakup motywują wyłącznie ceną, czy jakością produktu. Jednak nam zależy na powracających Klientach, a ten powrót zapewnia bliższa relacja z Klientem – Mona Drużkowska, właścicielki sklepu Yabooshko.pl.
4. Za późno opracowałam koncepcję zdjęć produktów
Dla mnie, jako właścicielki sklepu porcelanowa.com z porcelaną i szkłem ze średniej i wyższej półki, największym wyzwaniem były zdjęcia produktowe. Niestety zamiast od początku wymyślić konwencję zdjęć i czegoś się trzymać – zdjęcia robiłam dziesiątki razy. Najpierw byle jakie, potem na białym tle, potem na ciemnym tle. Każda stylizacja wiązała się z wożeniem wrażliwego towaru, noszeniem, fotografowaniem, obrabianiem – generalnie mnóstwo zmarnowanego czasu i energii. Warto więc, tworząc sklep internetowy przemyśleć temat zdjęć, sposobu ich pozyskiwania, ustalić jakąś koncepcję i się jej trzymać.
Problem ze zdjęciami polega na tym, że agencje fotograficzne są zbyt drogie. Albo robią słabe packshoty, albo chcą 150 zł za zdjęcie, które żyje dwa dni. A sklep internetowy, prowadzący też działania w social mediach, potrzebuje wielu zdjęć. Różnych fotografii: i tych aranżacyjnych, i tych produktowych. Zapłaciłam raz za sesję i nie widziałam żadnego zwrotu z zainwestowanych pieniędzy. Dziś często korzystam ze zdjęć udostępnionych przez producentów.
Jak przygotować się do robienia zdjęć swoich produktów? Warto przejrzeć internet, poznać sprawdzone trendy, ale i spróbować się wyróżnić. Określić co i komu chcemy sprzedawać, żeby np. nie fotografować potraw mięsnych, jeśli naszą grupą docelową mają być wegetarianie. No i uwzględnić techniczny aspekt – produkt musi być widoczny, użytkownik musi zobaczyć szczegóły, które skłonią go do zakupu lub rezygnacji z zakupu. Zdjęcie musi być uczciwe, czyli pokazywać to, co sprzedajemy, warto pokazać skalę na zdjęciu, sposób korzystania, porównanie z innymi kolorami czy wielkościami – Iza Czyżak, właścicielka Porcelanowa.com.
5. Za późno wdrożyłam wtyczkę przewoźnika przesyłek
Jest wiele rzeczy, które zmieniłabym w funkcjonowaniu swojego sklepu od samego początku. Jednak to co najmocniej mi utkwiło w głowie, to wtyczka przewoźnika wysyłek. Nigdy nie było czasu na jej wdrożenie. W pierwszych dniach wysyłek, było to do zniesienia, jednak po kilku miesiącach sklepu, okazało się, że na wprowadzaniu danych klienta, adresu i rodzaju paczki spędzam godziny. Do tego frustrowałam się i sprawdzałam kilka razy czy adres jest na pewno dobry. W końcu powiedziałam dość.
Napisałam do naszego przewoźnika oraz portalu, z którym współpracujemy odnośnie wysyłek, a oni wysłali mi bezpośrednio linka do wtyczki. Zainstalowałam ją, wpisałam potrzebne dane i robota zrobiona. Na początku były małe problemy z paczkomatem, ale na infolinii rozwiązano nasze problemy.
Wtyczka na stronę wjechała z łatwością i dziś po kliknięciu 'nadaj kuriera’ nie byłam w stanie uwierzyć, jakie to proste i szybkie w realizacji! Czemu ja nie zrobiłam tego wcześniej? Nie wiem. Na szczęście to już za mną – Joanna Gacek-Sroka, właścicielka sklepu Props.com.pl.
6. Za późno stworzyłam zestawy produktów
Jestem producentem kartek i papeterii okolicznościowej. Nie są to produkty pierwszej potrzeby, kartki okolicznościowe zazwyczaj kupujemy spontanicznie w księgarni lub chwilę przed nadchodzącą okazją. Mój produkt jest też stosunkowo tani, dlatego koszta wysyłki często zniechęcały do złożenia zamówienia online. Na zwiększenie sprzedaży w moim sklepie wpłynęły między innymi dwie rzeczy:
- zmiana platformy sprzedażowej, na taką, która oferowała dużo więcej opcji wysyłek,
- zestawy produktów.
Jeśli chodzi o wysyłkę, to na poprzedniej platformie sprzedażowej miałam tylko dwie opcje do wyboru: kurier oraz Poczta Polska priorytet z potwierdzeniem nadania. Aktualnie, Klient może wybrać również Paczkomat, co jest bardzo wygodną i popularną opcją, oraz wysyłkę pocztą, ale bez potwierdzenia nadania. Miałam możliwość przetestować również Paczkę w Ruchu. Była to najtańsza opcja, najczęściej wybierana, ale niestety ze względu na bardzo długi czas realizacji, zrezygnowałam z tej opcji.
Dodatkowo, od niedawna, w ofercie mam również wysyłkę kartki za klienta. W czasach pandemii, gdy nie mamy opcji kupienia kartki w księgarni lub po prostu boimy się wyjść, okazało się, że ta opcja cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Myślę, że zostawię ją u siebie na dłużej.
W przypadku zestawów produktów, powstały one w okresie Świąt Bożego Narodzenia. To czas kiedy Klienci kupują zawsze więcej niż jedną kartkę. Wychodząc na przeciw ich potrzebom przygotowałabym trzy opcje: pakiety 3 dowolnych kartek, 5, oraz 10. Oczywiście kartki kupowane w zestawach są tańsze, niż te kupowane na sztuki. Okazało się, że poza świętami klienci równie chętnie korzystają z tych opcji. Patrząc na to jak wyglądają koszyki zakupowe, wybierane są kartki na zbliżające się okazje, ale również na te bardziej odległe – Ania Kałkowska, właścicielka sklepu Cudowianki.pl.
7. Za późno zmieniłyśmy nazwę sklepu
Nawet nie wiem kiedy minęły trzy lata od powstania naszej firmy. Celowo nie mówię o Hola Care, bo właśnie tutaj musiałyśmy dokonać największej zmiany. Czasami jest tak, że budzisz się i masz na myśli nazwę dla swojej firmy, która porwie cały świat. Stanie się zapamiętana przez każdego, bo w końcu jest inna niż wszystkie dotąd spotkane. Tak myślałyśmy i my.
Tworząc receptury dla naszych kosmetyków zaczęłyśmy od kremu z chabrem. Uparcie szukałyśmy nazwy, w której pojawi się właśnie on. Szybka burza myśli, przeszukany cały Internet, przepytani wszyscy znajomi i bingo! Jest wolna domena – BLEUET. Bleuet to z francuskiego chaber, nie mogło być lepiej. Stworzone grafiki na kremy, pociągnięty temat kwiatów na kolejnych produktach i wszędzie dumnie brzmiący chaber w języku francuskim.
Chcąc szybko rozpocząć sprzedaż stworzyłyśmy sklep internetowy i zaczęłyśmy szukać klientów. Pierwsze targi powinny być dla nas lekcją do odrobienia w trybie pilnym! Niestety my z nadrobieniem zaległości czekałyśmy dwa lata… W końcu to klienci nas weryfikują i najszybciej wyłapują słabości. Zaczęłyśmy sprzedaż, bo wierzyłyśmy w nasze produkty, wiedziałyśmy, że naprawdę działają. Potrafiłyśmy sprzedać produkt osobiście ukazując jego plusy, dobry skład i właściwości. Jednak nasza sprzedaż miała odbywać się przede wszystkim w sklepie internetowym. Plan był prosty – na targach pokazujemy produkt, robimy sobie reklamę, a klienci wracają i kupują w Internecie.
Powstał tylko jeden problem… nasi klienci nie wiedzieli jak wymówić nazwę Bleuet, a co dopiero zapamiętać. Wtedy powiedziałyśmy HOLA! HOLA! Tak dalej być nie może. Skoro mamy dobry produkt to zawodzi coś innego… Nas zawiódł pośpiech, nieprzemyślana nazwa, a później wszystko potoczyło się lawinowo. Szybko zrobiony sklep internetowy – niedopracowany wizerunek naszej firmy.
Czy nagle wszystko zmieniać? Ale jak? Przecież miałyśmy już jakiś brand przygotowane materiały reklamowe, etykiety na produktach, wykupioną domenę, zrobioną stronę internetową w określonym stylu. Nie da się tego zmienić tak od razu, a poza tym koszty, koszty i jeszcze raz koszty. Miałyśmy wszystko brakowało nam „tylko” klientów, którzy nas zapamiętają. W końcu odważyłyśmy się na zmiany, zaryzykowałyśmy i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Dokładnie przeanalizowałyśmy wszystkie za i przeciw. Postawiłyśmy na nazwę, która będzie lekka, przyjemna i łatwa do zapamiętania. Po dwóch latach zmieniłyśmy prawie wszystko – cały wizerunek firmy w internecie. Z francuskiej elegancji BLEUET powstała luźna Hola Care.
Na pierwszych targach klienci podchodzili do nas i wołali HOLA! My z radością witałyśmy ich tym samym. Wiedziałyśmy, że to jest to. Od razu zaczął się też „ruch” w sklepie internetowym. Szkoda tylko, że czekałyśmy na zmianę dwa lata. Może to i banalne, ale Twoją nazwę musi zapamiętać przede wszystkim Twój Klient. Nawet jeśli Ty wiesz o co chodzi, nie zawsze okazuje się to intuicyjne dla innych osób. Przemyślana, chwytliwa nazwa i dopracowany wizerunek firmy to podstawa do rozpoczęcia sprzedaży w sklepie internetowym – Barbara Lenart, prezes i współwłaściciel sklepu Holacare.pl.
8. Za późno udzielałam się w mediach społecznościowych
Markę akcesoriów podróżnych Baga stworzyłam sama, a jeden z modeli jest zastrzeżony w Urzędzie Patentowym. To autorskie produkty szyte w Polsce z polskich surowców. I w kontekście tego jakich błędów unikać przy prowadzeniu sklepu, mogę się wypowiadać tylko jako sprzedawca jednej marki z branży fashion.
Za późno zrozumiałam, że płatne pozycjonowanie i płacenie niemałych kwot ma sens, tylko wtedy jeśli ma się duży budżet i umie zweryfikować działania firmy pozycjonującej. W innym przypadku to tylko niepotrzebne przepalanie środków, które można przeznaczyć na inne, bardziej pomocne w początkowym okresie działania.
Młode marki z małym budżetem, które chcą sprzedawać swoje produkty w sklepie internetowym powinny skupić się na budowaniu rozpoznawalności marki innymi sposobami. I ja za każdy z nich zabrałam się za późno i nie od tej strony co powinnam. Brakowało mi rzetelnej wiedzy, warsztatu, miałam tylko skromny budżet i mnóstwo zapału.
Należy – zależnie od branży – stworzyć profile marki w social mediach. LinkedIn, Instagram, Pinterest, Facebook, Twitter, Tik Tok – to tylko kilka z nich do wyboru. Budowanie społeczności wokół marki to ciągły kontakt z fanami i przekazywanie wartościowych treści.
Trzeba pokazać się potencjalnym klientom od strony fachowca w branży, eksperta, udzielać się na forach, być pasjonatem, prowadzić bloga firmowego z poradami, które będą wartościowe dla czytających, a jednocześnie fantastycznie i bezpłatnie pozycjonują sklep.
Aby powyższe robić dobrze, mając ograniczony budżet, należy wyszukiwać i brać udział w szkoleniach online i offline, spotykać się na różnego rodzaju warsztatach, poznawać fachowców z różnych branż, nawiązywać relacje, szukać kontaktów w mediach (prasa, radio tv). Nie ma lepszej promocji sklepu niż tego rodzaju media.
Jak powyższe działania przełożyły się na realny sukces sklepu Baga? Moje produkty stały się rozpoznawalne dzięki tym wielotorowym działaniom, a w sklepie pojawił się większy ruch i duża sprzedaż. Bagę prezentowało kilka poczytnych magazynów kobiecych, m.in. Elle, sprzedaje je Komputronik, a część modeli prezentowała – i zachwalała – Pani Gadżet w TVN Style. W czerwcu Baga będzie prezentowana w stacji TTV w programie „Kto to kupi”. Emisja jesienią – Agnieszka Bożejewicz, właścicielka sklepu Baga.net.pl.
9. Za późno zmieniłem platformę sklepową
Najbardziej żałuję czasu, kiedy byłem na Saasie, czyli w Shoplo. Na starcie jak najbardziej rekomenduję Saas, ale gdy sklep się rozwija, trzeba czym prędzej ruszyć na open source. Zdecydowałem się na Woocommerce.
Zwiększa to możliwości edycji strony i dopasowanie jej pod siebie, tak aby była bardziej przystępna i łatwiejsza w obsłudze. Oprócz tego daje lepsze możliwości pod SEO i swobodę oraz uwalnia od abonamentu. WordPress pozwala również na wykorzystanie wtyczek zawartych w platformie, aby lepiej ratować – ”utracone koszyki”, czyli zarabiać więcej. A jeśli jesteśmy świadomi swojego produktu, da nam to nieograniczony rozwój i moc, aby zdobywać szczyty!
Nie należy zapominać również, że przy problemach technicznych na Saasie bądź też upadku, tracimy cały sklep, nie jesteśmy w pełni jego właścicielami. Kolejną rzeczą jest większa opcja edycji w ustawieniach, Saas zdecydowanie je ogranicza. Podsumowując, początkującym polecam na start Saas a potem zmianę platformy na bardziej elastyczną – Adam Chrustek, właściciel sklepu Marcogame.pl.
10. Za późno wdrożyłam system obsługi płatności online
Od początku postawiłam na płatności online, ale były to tradycyjne przelewy na konto. Przy ogromie spraw, które trzeba ogarnąć na początku, wdrożenie systemu płatności zeszło na dalszy plan. Jednak szybko okazało się, że klienci zaczęli sami upominać się o taką formę. Problemem był wtedy długi czas oczekiwania na księgowanie w banku, a tym samym wydłużał się czas realizacji zamówienia. Klient paczkę dostawał czasami po 3 dniach. Przejrzałam więc jeszcze raz oferty od operatorów i rozpoczęłam negocjacje.
Wzięłam pod uwagę zaufanie klientów do danej platformy, czytelność panelu dla klienta, ale także i administracyjnego. Porównałam wszystkie opłaty jakie sklep musi ponosić, w tym wysokość prowizji. Wdrożenie szybkich płatności pozwoliło na skrócenie czasu realizacji do 24h, a co najważniejsze – przełożyło się na znaczące zwiększenie liczby zamówień. Przy wyborze operatora warto sprawdzić opinie potencjalnych klientów, np. na grupach na facebooku. Oni często podpowiadają co im przeszkadza podczas składania zamówień.
Już po wyborze i wdrożeniu, warto trzymać rękę na pulsie i co jakiś czas przeglądać oferty operatorów. Pojawiają się nowi z ciekawymi ofertami, a to powoduje, że inni operatorzy również proponują atrakcyjne warunki. Można także z nimi negocjować. Jednak nadal kluczowym elementem podczas wyboru operatora jest dla mnie zaufanie klienta. Dlatego w tej chwili obsługuje nas Dotpay. Na ten moment współpraca układa nam się bardzo dobrze. Nasi klienci również są zadowoleni, a to przecież jest najważniejsze – Kasia Jurczyk, właścicielka sklepu Gniazdowanie.pl.
Jesteśmy ciekawi, co Wy w Waszych sklepach wprowadziliście zdecydowanie za późno. Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami – pomoże to początkującym ustalić priorytety i nie popełniać tych samych błędów, co Wy.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.