– Firma, z którą współpracowaliśmy (sprzedawała nasz towar, głównie sukienki) z powodu pandemii musiała dużą ilość produktów odesłać do magazynu. Widok setek dodatkowych ubrań sprawił, że zrodził się pomysł utworzenia sklepu, by ten towar sprzedać w inny sposób – opowiedział nam Radosław Pasierb, współwłaściciel sklepfilloo.pl. Rozmawiamy z nim o tym, jak krok po kroku stworzył własny sklep internetowy.
Jaki pierwszy krok poczyniłeś do otwarcia sklepfilloo.pl?
Pierwszym etapem były… fotografie! Konkretniej sesje zdjęciowe sukienek. To od nich zaczęła się praca nad całokształtem sklepu. Już podczas robienia zdjęć pojawiały się pomysły jak prezentować produkty.
Już wtedy ustaliłeś jakieś zasady, którymi będziesz się kierować? Jakie to zasady?
Główną zasadą od zawsze (już od 20 lat!) była najlepsza jakość produktu. W czasach kryzysu zdecydowaliśmy się również na zachowanie przystępnej ceny, by dodatkowo zadbać o naszych odbiorców. Nie jesteśmy importerem, a producentem, więc mogliśmy sami określić ceny.
Jesteś w stanie określić, ile czasu minęło od momentu podjęcia decyzji do rzeczywistego otwarcia sklepu?
To była szybka decyzja i szybkie działania. Minął może tydzień od decyzji, gdy w wyszukiwarce www adres był już dostępny. Kilka dni czekaliśmy jeszcze na autoryzację sposobów płatności.
Jakie miałeś wtedy obawy? Co powstrzymywało Cię przed otwarciem sklepu?
Jedyną obawą było to, że na rynku internetowym byliśmy całkowicie nowi, nie znano nas tam. Znały nas dotychczas firmy lokalne, ale i pojedyncze, z którymi współpracowaliśmy na terenie Polski, jak również Europy. Brak doświadczenia online nie powstrzymał nas jednak ani na moment, by poszerzyć sposób docierania do odbiorców.
Sklep wymaga ciągłego podejmowania decyzji. Która z nich miała największy wpływ na dzisiejszy stan sklepu?
Myślę, że najważniejszym z wyborów była inwestycja w reklamę online. Nie mieliśmy jeszcze żadnego dochodu z nowo otwartego sklepu, ale wiedzieliśmy, że jakoś ludzi trzeba o nas poinformować. To sprawiło, że sprzedaż ruszyła, a sklep może się rozwijać.
W co dokładnie zainwestowaliście i dlaczego wybraliście właśnie ten sposób promocji/dotarcia do potencjalnych klientów?
Zainwestowaliśmy w Google ads, reklamę produktową. Wybraliśmy ten sposób, ponieważ przedstawia odbiorcy sprecyzowane odpowiedzi na jego wyszukiwania. Widzimy, że dzięki tej reklamie wzrosła liczba odwiedzin strony i złożonych zamówień.
Którą decyzję zmieniłbyś dziś, patrząc na nią z perspektywy czasu?
Chyba nieco za wcześnie, by móc odpowiedzieć na to pytanie. Póki co nie obserwujemy negatywnych skutków naszej pracy, nie umiemy stwierdzić jeszcze, co poszło nie tak lub kiedy popełniliśmy błąd. Sklep ma zaledwie kilka miesięcy.
Nie zmienia to faktu, że każdego dnia podejmujemy kolejne wybory, jeśli chodzi o wygląd strony, estetykę czy korekty. Nie są to jednak kluczowe decyzje, które chcielibyśmy zmieniać – to bardziej nauka w prowadzeniu tego typu działalności, budowanie doświadczenia, poznawanie odbiorcy.
Co Twoim zdaniem przyciąga klientów do Sklepu Filloo?
To na pewno oryginalność produktów, ich ceny oraz to, że są tworzone w Polsce.
W jaki sposób dbasz o zaangażowanie fanów/klientów?
Poprzez organizowanie konkursów na portalach społecznościowych oraz tworzenie kuponów zniżkowych.
Skąd czerpiesz pomysły na posty? Obserwujesz konkurencję?
Po części na pewno obserwujemy osoby, które na rynku są dłużej i czerpiemy nieco inspiracji, jednak głównie myślimy o tym, co sami chcielibyśmy widzieć jako klienci i w taki sposób budujemy przekaz – ciągle się tego uczymy.
Jak wygląda dzień życia sprzedawcy?
Zakład otwieramy z samego rana i rozpoczynamy pracę razem z paniami krawcowymi. Doglądamy produkcji i kontrolujemy jakość gotowych produktów. Dbamy o to, by klient jak najszybciej mógł otrzymać swoje zamówienie – towary zamówione do godziny 14 trafiają do odbiorcy już następnego dnia, dlatego poranek i okolice południa to staranne pakowanie zamówień.
Porozmawiajmy o branży odzieżowej. Z jakimi wyzwaniami wiąże się produkcja odzieży?
Wyzwania zaczynają się jeszcze przed rozpoczęciem produkcji – trzeba mieć z czego produkować. Pierwszym etapem jest więc wybór materiałów, nici, dodatków, aby spełniały nasze oczekiwania. Dalej pojawia się pytanie „co konkretnie stworzyć?”. To trudne zadanie, by zaprojektować coś wyjątkowego, oryginalnego, ale na tyle uniwersalnego, by wpasowało się w rynek. Chodzi tu zarówno o krój/fason (np. sukienki), jak i dodatki, czy detale.
Czego o prowadzeniu sklepu internetowego nie mówi się? Czego nie widać z zewnątrz?
Myślę, że nie wszyscy są świadomi kosztów – przede wszystkim należy wykupić domenę, a dobrze również zainwestować w reklamę. Nie korzystaliśmy z usług informatyków, sami tworzyliśmy stronę, przez co było to czasochłonne – nie widać tego na zewnątrz, jak wiele pracy zajmuje umieszczenie tak wielu pojedynczych pozycji.
Z jakich narzędzi, aplikacji korzystasz na co dzień?
Korzystam z platformy Shoplo, dzięki któremu stworzona została strona internetowa. Dzięki temu narzędziu mam również łatwy dostęp do monitorowania sprzedaży.
Dlaczego postawiliście na własny sklep, a nie np. na sprzedaż na Allegro?
Sprzedaż na platformie Allegro prowadzimy od ponad 13 lat. Jesteśmy jednak świadomi, że wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Doszliśmy do momentu, gdzie chcieliśmy utworzyć miejsce, w którym możemy bardziej ugościć klienta, trochę jak w butiku, gdzie wszystko może być bardziej „nasze”. Sprzedaż aktualnie jest prowadzona na obu platformach równolegle i póki co nie mamy w planach by z którejkolwiek rezygnować.
Jakie błędy w jego prowadzeniu popełniłeś?
Błędy dotyczyły niewiedzy z zakresu reklamy online – dopiero za którymś podejściem udało nam się skonstruować właściwą.
Jakie masz plany na przyszłość sklepu?
Na pewno poszerzenie grona odbiorców, jak również poszerzanie asortymentu, by móc coraz bardziej zadowalać klientów. Marzy nam się, by nasze rodzinne logo Filloo stało się bardziej rozpoznawalne.
Sklep Filloo powstał, gdy klient ze względu na pandemię zwrócił zamówiony towar. Gdyby nie to, prawdopodobnie nie doszłoby do otwarcia sklepu?
Ciężko odpowiedzieć na pytanie „co by było gdyby..”, ale myślę, że ta sytuacja była mocnym impulsem do działania. Prawdopodobnie do otwarcia sklepu by nie doszło lub zadziałoby się to o wiele później.
Czy ze względu na to, że otworzyłeś własny sklep, w przyszłości nie będziesz hurtowo sprzedawał swoich sukienek i czapek klientom?
Od lat głównym naszym dochodem jest sprzedaż hurtowa i nie rezygnujemy z dotychczas nawiązanych współprac. Jesteśmy również otwarci na kolejne.
Radosław Pasierb. Syn właścicieli zakładu produkcyjnego znajdującego się w Przemyślu na Podkarpaciu. W firmie zajmuje się głównie sprzedażą, nawiązywaniem współprac i marketingiem. Jego celem jest dostarczanie jakościowych, polskich produktów i dbanie o satysfakcję klienta.