Piotr Lewandowicz, którego zaprosiliśmy do rozmowy, to pasjonat wspinaczki, ale i tworzenia własnej marki – od lat rozwija sklep grimpi. Dużo wysiłku i zaangażowania wkłada w to, by ciągle się rozwijać i być blisko klientów. Dlatego też napisał poradnik o wspinaniu – Niezbędnik Wspinacza 2020, organizuje cykl o nazwie Kino Podróżnika, ale i prowadzi bloga. Nam opowiedział o początkach, problemach i wyzwaniach, z jakimi wiąże się prowadzenie własnego e-sklepu. Główny problem był jeden: zbyt długo traktował e-sklep jako hobby, a nie biznes.
Sklep grimpi powiązane jest z hasłem: Bądź gibki i dziki. Skąd się wzięło?
„Bądź gibki i dziki” to w tym momencie obok „Łączy nas wspinanie” flagowe hasło marki grimpi. Nawet nie pamiętam, w którym momencie zrodziło się. Szukałem hasła, które nie tylko spoi moje działania (nie tylko marketingowe, ale także projektowe), ale także zachęci ludzi do aktywności i nie będzie zbyt sztywne i poważne. Chyba wpadłem na dobre hasło, bo naprawdę wiele razy słyszałem, jak wspinacze tak się motywują.
Jaka jest historia powstania marki? Jak powstał sklep grimpi?
Sklep grimpi powstało właściwie niedługo po tym, jak zacząłem się wspinać. Złożyły się na to cztery sprawy. Lubię tworzyć rzeczy dla ludzi. Zauważyłem też, że na rynku wspinaczkowym brak ładnych i ciekawych rzeczy dla wspinaczy, które będą idealne nie tylko do wspinania, ale również do noszenia i używania w życiu codziennym.
Sam zaczynałem przygodę ze wspinaniem i wchodząc w to poniekąd dość hermetyczne środowisko, patrzyłem na tę aktywność trochę z boku. Dzięki temu mogłem uchwycić hasła i życie wspinaczy, wykorzystując je jako idealny materiał na rzeczy, które miałem zamiar tworzyć. No i wreszcie chciałem (i nadal chcę) robić rzeczy, których sam bym chętnie używał.
Próbowałem wciągnąć w to moją dziewczynę Martę (jeszcze wtedy nie była moją dziewczyną), ale wolała mieć chłopaka, a nie partnera biznesowego. Teraz pomaga mi np. przy pakowaniu paczek i często podrzuca świetne pomysły – np. “Stwór z gór” to jej dzieło!
Myślę, że każdy kto choć na chwilę zajrzał na stronę grimpi.pl dowie się, że wspinaczka to Twoja pasja. Kiedy się zaczęła?
Zaczęło się 4 lata temu. Wspinanie totalnie zawróciło mi w głowie. To wspaniała aktywność i sposób na spędzanie czasu. Dzięki wspinaniu powstał sklep grimpi, ale w pewnym momencie tak wsiąkłem w budowanie marki, że nie zauważyłem, kiedy przestałem się wspinać.
Nie chodziłem na ściankę wspinaczkową, nie mówiąc nawet o wyjazdach w skały, a przecież była to moja pasja, hobby. Bardzo mnie to sponiewierało i koniec końców ucierpiał na tym także sklep grimpi. Zajęło mi trochę czasu, zanim wszystko poukładałem sobie w głowie i teraz jestem tak zmotywowanym wspinaczem jak nigdy dotąd.
Wszystkie chwyty dozwolone
Opisz, jak wyglądała produkcja pierwszego produktu, który później trafił na wirtualną półkę sklepową?
Pierwszym produktem przy praktycznie zerowym budżecie były dwie torby bawełniane. Jedna z napisem SZPEJ (sprzęt wspinaczkowy – uprząż, buty, ekspresy, karabinki, kask itp.), a druga z minimalistycznie przedstawionymi chwytami wspinaczkowymi i hasłem WSZYSTKIE CHWYTY DOZWOLONE.
To tylko pomysły, a jak przełożyłeś je na realny produkt?
Przygotowałem projekty i zleciłem wykonanie toreb metodą sitodruku rodzimej sitodrukarni. Mój przyjaciel, pod moim czujnym okiem, zrobił świetne zdjęcia i tak oto pierwszy produkt wylądował w sklepie. Chyba połowę nakładu rozdałem za darmo. To był pierwszy produkt sklepowy. Zanim jednak do tego doszło, zebrałem zamówienia wśród płockich wspinaczy i przygotowałem koszulki z hasłami, które są rozumiane tylko w naszym małym środowisku.
Co dotychczas okazało się najtrudniejsze w procesie tworzenia i rozwijania własnej marki?
Najtrudniejsza dla mnie jest i chyba będzie zawsze twarda sprzedaż. Umiem rozwijać markę organicznie i budować ją tak, żeby grimpi było MARKĄ, ZNAKIEM, IKONĄ i czymś więcej, niż sklepem z odzieżą wspinaczkową. Natomiast zarabianie pieniędzy zaczyna się, gdy umie się sprzedawać produkt. Nie jestem w tym najlepszy.
To dość niespotykane, by promować markę za pomocą własnej książki. Jak powstał Niezbędnik Wspinacza?
Jeśli niespotykane, to bardzo się cieszę. Dla mnie jest to całkiem naturalne i mam w głowie jeszcze więcej takich pomysłów. Niezbędnik Wspinacza to narzędzie, które stworzyłem przede wszystkim dla siebie. Chciałbym je mieć w rękach, gdy zaczynałem się wspinać. Dzięki niemu obierasz wspinaczkowy cel i jestem przekonany, że dotrzesz do niego szybciej niż myślisz.
Pierwsza edycja polegała głównie na gromadzeniu wszystkich przejść w sezonie, by potem do nich wracać w dowolnej chwili, analizować swój progres, a także planować treningi. Cały czas dostaję wiadomości od wspinaczy, którzy z niego korzystają i pomaga im w rozwoju. Wystarczy wejść na stronę https://niezbednikwspinacza.grimpi.pl i przeczytać kilka z nich.
Niezbędnik cieszył się dużym zainteresowaniem, dlatego powstała edycja 2020?
Tak. Cieszył się zainteresowaniem świata wspinaczkowego, choć sprzedać coś, czego jeszcze nie było, jest trudniej niż sprzedać koszulkę. Tutaj promocja musi opierać się przede wszystkim na rozwiązywaniu konkretnego problemu, z którym boryka się środowisko.
Pierwsza edycja była wprowadzeniem do tematu, druga zaczyna go rozwijać. Wspinanie jest złożoną aktywnością i jak mówi Eric Hörst, składają się na nie trzy aspekty: technika, sprawność fizyczna i sfera mentalna, przy czym ta ostatnia jest naprawdę niezwykle istotna.
Tak się jakoś złożyło, że poznałem Łukasza Gruszczyńskiego, trenera mentalnego w dziedzinie sportu i wspinacza. Zaproponowałem mu współpracę przy drugiej edycji Niezbędnika. Dzięki temu Niezbędnik Wspinacza 2020 to już nie tylko KARTY POSTĘPU (tak nazwałem miejsce w Niezbędniku, w którym zapisujesz swój wspinaczkowy progres), ale świetne narzędzia i ćwiczenia do pracy nad sferą mentalną, skonstruowane właśnie przez Łukasza.
Myślę nad kolejnymi edycjami Niezbędnika, bo temat jest niezwykle szeroki, a ja już teraz znam wielu ludzi, którzy mogą wystąpić w roli mentora w kolejnej wersji tej książeczki.
Wróćmy do biznesu. Na blogu napisałeś, że swój biznes opierasz na ludziach. Co to znaczy?
Bez ludzi nie ma marki. Marka to coś zupełnie innego niż firma. W firmie zastępuje się ludzi maszynami i oprogramowaniem, w marce na każdym kroku czuje się pierwiastek ludzki. Wydaje mi się, że to widać w grimpi.
Chętnie pokazuję się w mediach społecznościowych, ludzie wiedzą, że sklep grimpi to ja. Poznają mnie w skałach i na festiwalach, podchodzą i przybijają piątkę, a ja tworzę dla nich. Wiem doskonale, kto jest po drugiej stronie, bo przecież sam jestem pośród nich, sam się wspinam.
A ambasadorzy? W jaki sposób wspierają markę?
Są z grimpi od początku, chętnie doradzają i włączają się w akcje promocyjne – świetni wspinacze: Klara Babicz czy Adam Mach. Nie sposób również nie wspomnieć o Damianie Ochtabińskim, (twórca zaangażowanej społeczności wspinaczy i miłośników gór na youtube, fotograf i wspinacz). Zrobiliśmy z nim na przykład film o tym, jak powstaje Niezbędnik Wspinacza, a Damian był także jednym z wczesnych recenzentów Niezbędnika.
Wiem, czego oczekują
W jaki sposób dowiadujesz się od klientów, co powinieneś zmienić, robić inaczej?
Czytam wiadomości, rozmawiam z tymi, którzy chcą się podzielić spostrzeżeniami. Wychodzę z założenia, że tworzę e-sklep dla ludzi i skoro produkt jest skierowany do nich, to powinienem wiedzieć czego oczekują. Jednak na końcu to i tak ja podejmuję decyzję, bo siedzę w tym dużo głębiej niż ktokolwiek, kto na to patrzy z boku. Znam swoje możliwości i ograniczenia.
Wartym pochwalenia jest także projekt cyklu o nazwie Kino Podróżnika. Wydaje się to czasochłonnym przedsięwzięciem, kto w nim uczestniczy?
To cykl, który tworzymy wspólnie z Kinem Przedwiośnie w moim rodzinnym mieście Płocku. Powinienem właściwie powiedzieć: z ludźmi z Kina Przedwiośnie, bo znów miałem szczęście trafić na świetne osoby, które nie boją się wyzwań. Filmy wybieramy wspólnie z Asią Zarzycką – są to w większość aktualne i duże tytuły, jak choćby Free Solo, The Dawn Wall, czy Mama Wojtka Kozakiewicza.
Zbyszek Michalski, dyrektor kina, jest zawsze bardzo otwarty na pomysły i daje nam wolną rękę, za co bardzo mu dziękuję. Odpowiadam za stronę graficzną, promocję i prowadzę spotkania, Asia z kolei jest mózgiem wszystkich operacji, zajmuje się licencjami i planowaniem.
Te wszystkie działania, prowadzenie bloga, posty w mediach społecznościowych, książka, czy Kino Podróżnika, sprawdzają się jako sposoby promocji marki?
Oczywiście. Weźmy na przykład Kino Podróżnika. Nawet jeśli jest wydarzeniem lokalnym, to po pierwsze mam okazję spotkać się z ludźmi z mojej grupy docelowej. Rozmawiamy, poznajemy się, buduję również swoją markę osobistą, która oczywiście przeplata się z grimpi.
Po drugie, każde takie wydarzenie odbija się echem w mediach społecznościowych. Dzięki temu pokazuje markę, która edukuje, jednoczy wspinaczy i tworzy, a nie tylko sprzedaje produkty w sklepie. Bardzo mi na tym zależy. Każda kolejna cegiełka w postaci książki czy bloga buduje markę. Wchodząc do sklepu nie kupujesz koszulki z napisem. Kupujesz koszulkę grimpi.
Może czegoś nie zauważyłem, ale chyba jako sklep grimpi nie wziąłeś udziału w Black Friday i Cyber Monday. Twoich klientów nie interesują promocje?
Męczą mnie te masowe promocje. Lubię dawać uzasadnione rabaty.
Ok, przejdźmy do procesu zamówienia. Jak od środka wygląda proces realizacji zamówienia?
Zamawiasz coś dzikiego w sklepie, wybierasz sposób płatności i dostawy. Dostajesz z automatu maila, że dzielny zespół wspinaczy zajął się Twoim zamówieniem. Nawet jeśli koszulka będzie na najwyższej półce, to i tak ją sięgniemy, bo przecież w tym jesteśmy dobrzy. Jeśli Marta ma akurat czas, to pomaga mi pakować Twoje zamówienie. Jeśli nie, to robię to sam każdego dnia do południa.
Koszulka pakowana jest w papier, dorzucam wlepkę i kartkę do Ciebie. Gdy wyślę Twoją paczkę, dostaniesz kolejnego maila z informacją, że niedługo będzie u Ciebie.
Jak często uzupełniasz towar?
Część z rzeczy powstaje w edycjach limitowanych (na przykład #gibkaidzika – były już dwie edycje tej koszulki). Rzeczy z tych serii z założenia nie są wznawiane. Część, tych starszych, też nie jest wznawiana. Staram się tworzyć świeże projekty i one przez jakiś czas, w miarę wyprzedawania się rozmiarów, uzupełniam. Lepiej zatem nie odkładać zakupów na później.
Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w prowadzeniu własnej marki?
Jeśli jesteś czegoś pewien, ale tak naprawdę jesteś przekonany, że to co robisz ma sens i potencjał, nigdy nie odpuszczaj. Choćby Ci mówili, żebyś sobie darował, choćbyś wpadł w wielką dziurę, nie odpuszczaj. No i bądź autentyczny, pokazuj odbiorcom, kto za tym stoi. Spójne i pomysłowe działania marketingowe również są istotne.
Co było do dziś największym błędem i jaką naukę z niego wyciągnąłeś?
Zbyt długo traktowałem sklep grimpi jako hobby i robiłem to po godzinach. Przez to prawie się wypaliłem, bo nie widziałem wymiernych rezultatów, a włożyłem w to ogrom energii, czasu i pieniędzy. Tak naprawdę dopiero od paru miesięcy pracuję tylko nad moją marką i nie robię niczego innego. Ten czas oczywiście nie jest stracony.
Myślę jednak, że gdybym włożył w to tyle zdrowej energii, ile wkładam teraz, byłbym już zupełnie w innym miejscu. Dużym błędem było też odpuszczenie wspinania, o czym już wspominałem, bo przecież to wspinanie napędza grimpi. I na odwrót.
Piotr Lewandowicz. Twórca marki i sklepu grimpi, wspinacz i fotograf. Autor i wydawca Niezbędnika Wspinacza – pierwszej takiej publikacji dla wspinaczy, dzięki której mogą rozwijać się szybciej i bardziej świadomie. Koordynator cyklu Kino Podróżnika, który współtworzy z Kinem Przedwiośnie i tym samym buduje środowisko wspinaczkowe w swoim rodzinnym mieście Płocku. Kocha wspinanie, czytanie książek i słuchanie podcastów, dzięki którym wciąż się rozwija.
Autorem zdjęcia głównego jest Damian Ochtabiński.